Koncert z wigorem, kwartet Vigoroso - podsumowanie

b_180_160_16777215_00_images_events_20140512_Vigoroso_podsumowanie_Vigoroso_15.jpg

"Dzień 12 maja na długo zostanie w mojej pamięci po tak znakomitym występie" – powiedziała po koncercie prowadząca go Pani Ewa Rauner.  Ale zacznijmy od początku. W puławskiej Willi Samotnia odbył się kolejny koncert z cyklu "Muzyka na deser". Choć popołudnie było chłodne i deszczowe, publiczność dopisała i z entuzjazmem przyjęła znakomity kwartet ze Szczecina.

Kameralna sala w Willi Samotnia zapełniła się do ostatniego miejsca, chociaż nikt tu wcześniej nie słyszał o kwartecie Vigoroso. Nic dziwnego, przyjechał bowiem do Puław z drugiego końca Polski po to, by przez półtorej godziny zabawiać puławskich melomanów. Vigoroso, to kwartet smyczkowy, który tworzą cztery młode kobiety realizujące swoją pasję muzykowania. Są to: Ewa Pukos - grająca partię pierwszych skrzypiec, druga skrzypaczka – Olga Rozmus, altowiolistka Izabela Joniec i wiolonczelistka Maja Nizińska.  Pasję tę członkinie zespołu realizują z absolutnym zaangażowaniem i oddaniem sztuce, hipnotyzując wręcz publiczność swoją energią.

Repertuar koncertu był bardzo urozmaicony stylistycznie. Mieliśmy okazję usłyszeć muzykę od Vivaldiego do Glenna Millera. Klamrę całego programu stanowiły dwie serenady: otwierająca występ I część znanego mozartowskiego hitu Eine Kleine Nachtmusik, nieczęsto wykonywana w takim składzie, choć pierwotnie przeznaczona była na kwartet smyczkowy; i zamykająca wieczór niezwykle nastrojowa Moonlight Serenade skomponowana przez Glenna Millera.

Bardzo interesująco zabrzmiała aranżacja Edwarda H. Jones’a na temat Czterech pór Roku Antonio Vivaldiego. Wszystkie cztery koncerty weneckiego kompozytora zostały zamknięte w pięcioczęściowym cyklu, którego poszczególne części zostały opatrzone tytułami: Birdsong, Summer Storms, Harvest Home, Fireside oraz Spring Dance. Szczególną uwagę zwrócił dialog skrzypiec i wiolonczeli w części niosącej reminiscencję Zimy.  Niezwykle soczysty temat wiolonczeli prowadzony na tle pizzicato w wyższych instrumentach przejęły z uczuciem pierwsze skrzypce i w sposób subtelny oba instrumenty korespondowały do końca trwania części. Dość trafna wydaje się uwaga pani prelegent dotycząca tego opracowania i skrótowego potraktowania Czterech Pór Roku, a mianowicie  porównanie go do streszczeń szkolnych lektur, tak popularnych wśród młodzieży szkolnej. Osobiście zwróciłam uwagę na jeszcze jeden szczegół dotyczący praktyki wykonawczej typowej dla okresu baroku. Panie, mimo tego iż grały na instrumentach współczesnych, stosowały zabiegi właściwe dla wykonawstwa muzyki baroku: realizacja ozdobników, budowanie frazy i kształtowanie dźwięku.

Ogromne wrażenie zrobił na słuchaczach jeden z dwóch młodzieńczych  kwartetów Stanisława Moniuszki, dedykowany Elsnerowi - I Kwartet smyczkowy d-moll. Utwór ten wzorowany na klasykach wiedeńskich, posiadający tradycyjną budowę czteroczęściową ze scherzem nosi faktycznie cechy kwartetów haydnowskich i mozartowskich, słyszalne szczególnie w pierwszych dwóch częściach. Część trzecia – Scherzo, to niezwykle zmysłowy walc. Ten prosty temat został poddany przez kompozytora licznym zabiegom muzycznym: pojawia się praca tematyczna, fugato, polifonizowanie. Ostatnia część utworu nosi wyraźnie polskie cechy: oparta została na rytmach krakowiaka, zagrana została z prawdziwie polskim wigorem. Twórczość polskich kompozytorów stanowi ważną część repertuaru zespołu. Kwartet d-moll Moniuszki jest bardzo rzadko wykonywany, a szkoda, bo wiele w nim bogactwa dźwiękowego i uroku. Kwartet Vigoroso potrafił z tego utworu, mimo jego nieskomplikowanej harmonii, wydobyć prawdziwe piękno.

Po energicznym krakowiaku Moniuszki zabrzmiały zmysłowe dźwięki Nokturnu z II Kwartetu smyczkowego Aleksandra Borodina. Zespół całkowicie oddał klimat utworu, budując napięcia dynamiką, raz ognistym forte, to znów subtelnym, niemal szepczącym piano. Zespół perfekcyjnie potrafił wykreować nastrój utworu z uderzającym wręcz skupieniem na jakości dźwięku, który nawet w najcichszych fragmentach nie tracił na swojej przejrzystości.

Całkowita zmiana klimatu nastąpiła w drugiej części koncertu,  w której muzycy zaprezentowali repertuar z muzyki rozrywkowej: dwie kompozycje Astora Piazzoli: Oblivion i La Muerte del Angel  oraz wspomnianą wcześniej Moonlight Serenade Glenna Millera. Oba utwory Piazzoli zostały wykonane z prawdziwie argentyńskim temperamentem i dramatyzmem, a zamykająca koncert Serenada Millera zabrzmiała jak słowo na dobranoc. Można się było zatracić w tej muzycznej liryce.

Na bis panie nie dały się długo namawiać. Usłyszeliśmy znakomitą interpretację Tanga "Por Una Cabeza" z filmu "Zapach kobiety", uznanego za najlepszy utwór tego gatunku w historii kina. I znów Panie zagrały tak, jakby przez całe życie nie grały niż oprócz tanga. Zagrały zmysłowo, nastrojowo, energicznie; zagrały tak, że chciało się tańczyć.

Od samego początku koncertu muzycy porwali publiczność. Zespół grał bardzo spójnie, nawet oddechy były synchroniczne. Słychać było żywy dialog między poszczególnymi instrumentami, idealne zgranie i dopracowanie w szczegółach. Każdy utwór wykonany został  właściwym dla niego temperamentem, zgodnym z charakterem i duchem epoki w jakiej powstał. Koncert zagrany prawdziwie con vigore. Wiolistki wykazywały szczególną dbałość o piękno dźwięku, idealny rytm, dopracowane detale, publiczność z zaangażowaniem chłonęła ten wartościowy muzyczny deser.

Joanna Szafran-Biały

Autorzy zdjęć: Ewa Rauner, Łukasz Fedorowicz

gallery1 gallery1 gallery1
gallery1 gallery1 gallery1
gallery1 gallery1